Kossak na herbatce u Alicji
Kossak na herbatce u Alicji brzmi jak nonsens. Z drugiej strony w dużym skrócie: Kossak i Alicja – i to bajka, i tamto bajka. Zwykle ludzie nie rozumieją, że dorosła osoba, niezwiązana z literaturą, interesuje się bajką dla dzieci „Alicja w krainie czarów”. Chyba, że dodamy słowo „babcia”, to usprawiedliwienie takiego zachowania następuje automatycznie. Tylko, że ja nie opowiadam bajek moim wnukom. Nie chcę zajmować się Alicją. To dziecinne. Natomiast kilka przykładów ingerencji Alicji w moje życie uzmysławia powód moich zainteresowań. Ostatnio myślałam, że możliwości pojawiania się Alicji w różnych kontekstach w końcu wyczerpały się. Po raz kolejny myliłam się. A przecież byłam daleko od dziewiętnastowiecznego Oxfordu i dwudziestowiecznego Krakowa. Siedziałam na końcu świata bez książek, z ograniczonym dostępem do Internetu i wolnym czasem. Prawie jak Alicja w letnie popołudnie, która nie mogła zrozumieć, jak można czytać książkę bez obrazków. I wtedy przebiegł królik.
Kim jest Biały Królik?
Ten symboliczny Biały Królik, za którym warto gonić, ale go nie łapać, w mojej sytuacji miał postać filmiku na YouTube. Był to wywiad z wnuczką znanej pisarki. Użyłam słowo znanej, chociaż gdyby zapytać kształconą obecnie młodzież, to nie spodziewałabym się rewelacyjnych wyników. Może skojarzyliby nazwisko rodowe, które istnieje w świadomości narodowej. (Przynajmniej mam taką nadzieję.) Co bardziej romantyczne dusze wspomniałby kuzynkę tejże pisarki z jej lirykami znanymi ze szkolnej lektury. Wielbiciele koni marzyliby, aby posiadać (lub posiadają) obraz jednego z mniej lub bardziej cenionych malarzy. Kraków ma swoje miejsce związane z tą rodziną, Śląsk Cieszyński swoje, a Białowieża swoje. Ja tymczasem miałam wrażenie jakby przy jednym stole posadzono Kossak na herbatce u Alicji.
Patchwork imieniem Kossak
Kossakowie – tak mogłabym zatytułować mój kolejny patchwork, który składał się z kolorowych łatek. Zaczęła go Magdalena Samozwaniec książką „Maria i Magdalena” . Kiedyś fascynował mnie fakt, że czytałam tę książkę w Krakowie, usiłując sobie przypomnieć, gdzie znajduje się Dwór Kossakówka. Jeździłam Alejami od roku a nie wiedziałam, że na tej trasie znajdował się słynny dom. W pamięci przypomniałam sobie budynki, ale widziałam tylko jakiś płot. Następnego dnia odkryłam, że za parkanem znajduje się dom. Gdy obecnie wróciłam do tej książki , odkrywam ją bardziej jako dokument historyczny ( z poprawką na rodzinne uzależnienie autorki). Tak czy inaczej Magdalena pod pseudonimem Samozwaniec wprowadziła mnie do rodziny Kossaków. Z rozpędu przeczytałam także tomik wierszy jej siostry Marii Pawlikowskiej Jasnorzewskiej (Lilki) i biografię ich cudownego ojca Wojciecha. Tadeusz Kossak był bratem bliźniakiem Wojciecha i ojcem jeszcze jednej Kossakówny, Zofii.
Na herbatce i na sybirze
O ile o Pawlikowskiej w moich czasach licealnych nie słyszałam, to nazwisko Zofii Kossak Szczuckiej obijało mi się o uszy. W końcu przeczytałam jej książkę, po której został mi w pamięci pewien obraz. Najpierw polskiego dworku, gdzie pani zapraszała na herbatkę, a z którego po powstaniu styczniowym wszyscy mężczyźni pojechali na Sybir. Później obraz kobiety z tegoż dworku także zesłanej na Sybir, ale nie do kopalni tylko do tajgi, gdzie zostaje uwolniona razem z czteroletnią córeczką i słyszy na pożegnanie słowa „Idź i żyj”. Jak mogło wyglądać takie życie ziemianki z polskiego dworku z małą dziewczynką w syberyjskim przysiółku? Ta scena przebiła wszystkie opisy historycznych powstańczych działań. Nie czytałam nic więcej tej autorki, za to chętnie pojechałam do Górek Wielkich ze szkolną wycieczką. Mały domek ogrodnika, w którym po wojnie zamieszkała popularna wówczas pisarka, został zamieniony na muzeum.
Zofia Kossak pisarka
Z wycieczki do Górek Wielkich, jako nauczycielka wróciłam z mieszanymi uczuciami. Przyczyną był wykład dla uczniów, ale też i widok ruin oraz leżących pni potężnych drzew. Jakże inaczej musiało wyglądać to miejsce, gdy przyjeżdżali tu w okresie międzywojennym ówcześni celebryci. Przy okazji dowiedziałam się, że nielubiąca Żydów Zofia Kossak-Szczucka była także współtwórczynią Żegoty, organizacji pomagającej Żydom w czasie wojny. Ten kossakowski patchwork uzupełniłam książką „Był sobie dom” Anny Szatkowskiej, córki Zofii. Krakowska Kossakówka a dwór w Górkach Wielkich to dwa domy, zamieszkiwane przez wnuczki Juliusza Kossaka. Oba domy różniło wiele, ale łączyli znamienici goście, którzy w nich bywali. Biografie ludzi pokazują przy okazji jak różnie toczą się losy: raz – ceniona autorka, innym razem – imigrantka na skraju ubóstwa; to uznawana za niemal zdrajczynię, to honorowana najwyższym państwowym odznaczeniem. Nic więc dziwnego, że mając trochę wolnego czasu zaczęłam oglądać wywiad z jej wnuczką. Potem poleciało…
Koszmary nie tylko u Alicji
Znałam już podstawowe fakty z bajecznego życia rodziny Kossaków kojarzone z epoką sprzed wojny i, szczególnie w przypadku Zofii, z tragiczną historią w czasie okupacji. Wszystkiego mogłabym się spodziewać, tylko nie Alicji. To jednak zupełnie inna bajka. A tu nagle „Z otchłani” pojawia się moja bohaterka. Zupełnie nie mogę zrozumieć , co ma wspólnego kraina czarów z obozem koncentracyjnym. Jako dziecko powojenne niejako urzędowo nasiąknęłam wojenną literaturą, tak że obecnie nie jestem w stanie czytać nic więcej. Nie czytałam też Borowskiego, ale musiałam odszukać recenzję książki Zofii Kossak „Z otchłani”. To tam partyjny Borowski nazwał katolicką Zofię „Alicją z krainy czarów.”
Polska grzeczna i poważna Alicja zamiast do jamy króliczej trafiła do – Oświęcimia. Po przebudzeniu się nie opowiedziała swoich przygód siostrze, ale opisała je nader wymownie w pamiętniku obozowym. Była to pierwsza książka o obozie oświęcimskim, napisana jeszcze przed zakończeniem wojny.
Czy Kossak to Alicja?
Przyznaję, że skojarzenie Birkenau z krainą czarów zupełnie zaskoczyło mnie. Dlatego będę musiała przeczytać najpierw książkę „Z otchłani”, aby móc ocenić czy Borowski miał rację. W końcu Alicję można znaleźć w każdej bibliotece w dziale literatury dziecięcej. I chociaż właśnie ta książka była i jest inspiracją w najróżniejszych dziedzinach życia, to jednak nie kojarzyłabym jej z literatura obozową. Pomyślałam sobie, że może było to możliwe w tamtych powojennych czasach. Recenzja Borowskiego musiała pojawić się przed rokiem 1951 . Natomiast zupełnie nieprawdopodobna wydaje się bardziej współczesna sytuacja. Barbara Pytlos napisała “Córa Sienkiewicza” czy “Alicja w krainie czarów”. Z dziejów recepcji twórczości Zofii Kossak“. Z tego co można zorientować się z Internetu była to praca doktorska na Uniwersytecie Śląskim. Pojawiła się także jako książka, jednak nie posiada jej żadna księgarnia. Istnieje jednak zdjęcie owej książki, więc jest to dobry powód , aby szukać dalej. Kolejny przyczynek do działu Alicja w literaturze?
Moją ulubioną postacią z Kossakowej rodziny jest Simona – “polska hippiska z Białowieży”. Czytałam kiedyś Jej biografię autorstwa Anny Kamińskiej i nie mogłam się oderwać od lektury.. Taki Wajrak w spódnicy, wyprzedzający ekologicznym myśleniem całe swoje pokolenie. Polecam w wolnej chwili, jak już się uporasz z sylwetką Zofii i jej “Alicjowym przeznaczeniem”. Fascynująca postać.
Magdalenę Samozwaniec pokochałam za Jej poczucie humoru, a Pawlikowska – Jasnorzewska…. wiadomo.
Ostatnio czytałam też jakiś smutny artykuł o tym, że ich rodzinna Kossakówka, z powodu braku normalizacji prawnych, popadała w ruinę. Podobno wykupiło ją miasto i coś tam ma wreszcie zacząć się dziać. To dobrze, bo to miejsce z niesamowitą historią i bardzo byłoby szkoda, gdyby podzieliło los innych takich zabytków.