e-nauka czy eeee, nauka już teraz
e-nauka to teraz, w marcu 2020 roku, jeden z gorących tematów, który pojawił się nagle. Corona wirus zaatakował i wysłał uczniów do domów. Dodatkowe dwa tygodnie ferii brzmi fantastycznie – e tam, nauka! – machną ręką poniektórzy. Są jednak tacy, którzy się martwią, jak dzieci nadrobią materiał. Czy polska szkoła jest przygotowana na taką sytuację? Czy faktycznie przygotowuje uczniów do przyszłości ? Być może wirus okaże się kamyczkiem wrzuconym w nieco zastygły staw nauki. Bo jeśli się zastanowisz, czy chciałabyś, aby Twoje dzieci, wnuki uczyły się tak samo i tego samego, co Ty? Jeśli tak, to bierz kosz z brudną bielizną i wędruj nad pobliski potok, aby ją kijankami uprać. A może chcesz, aby dziecię deklamowało wierszyk Marii Konopnickiej:
Pucu! pucu! chlastu! chlastu!
Nie mam rączek jedenastu,
Tylko dwie mam rączki małe,
Lecz do prania doskonałe.
Jestem pewna, że żadna z tych opcji Ci nie pasuje.
Korona jako stymulator?
Profesor Harari twierdzi, że przez tysiąclecia ludzie modlili się – Od powietrza, głodu i wojny uchroń nas …. Według niego obecnie trzeba zmienić rodzaje niebezpieczeństw, jakie grożą ludzkości. A jednak owo „powietrze”, czyli zaraza trzyma się całkiem nieźle i pokazało swoje pazury. Czy wyciągniemy z obecnej sytuacji jakieś wnioski? Jako emerytowana nauczycielka skupiam się na nauce, a konkretnie na e-nauce. 12 lat temu w ramach wizyty studyjnej “Information and communication technologies in education” wylądowałam w centrum Brukseli na zaproszenie Flamandzkiego Departamentu Ministerstwa Oświaty. Ministerstwo zaprosiło dwanaścioro nauczycieli, doradców metodycznych i osób związanych z edukacją, aby pokazać, jak Belgia pracuje nad objęciem edukacją informatyczną wszystkich grup społecznych. Zwiedzaliśmy przedszkole, szkoły zwykłe i specjalne, uniwersytet a także domy kultury, szpitale. Osobiście najbardziej zainteresowała mnie praca nauczycieli w szpitalu. Oprócz tradycyjnych metod, czyli praca indywidualna nauczyciela z chorym uczniem, zaskoczyła mnie praca na odległość.
e-nauka chorych uczniów
To kobiety -nauczycielki opracowały specjalny program dla uczniów, których stan zdrowia nie pozwalał im chodzić do szkoły. Czasami byli to uczniowie terminalnie chorzy lub kilkumiesięczni rekonwalescenci. W takiej sytuacji chory uczeń dostawał od państwa laptop, drukarkę z faksem i brał udział w normalnych lekcjach. Tak zaczęła się e-nauka. Program pozwalał nauczycielce widzieć ucznia na ekranie, a uczniowie mogli widzieć kolegów i koleżanki oraz materiał na tablicy. Sygnalizując odpowiednim przyciskiem, mógł zgłaszać się do odpowiedzi. Nauczycielka mogła też przywołać ucznia, jeśli tylko znikał jej z ekranu. Uczeń pisał testy w rzeczywistym czasie i przesyłał faksem. Jeśli miał kłopoty z pisaniem na lekcji, nauczycielka mogła zeskanować w klasie zeszyt ucznia, który miał czytelne pismo i przesłać skany choremu. Taka lekcja została nam zademonstrowana , przy pomocy młodej osoby udającej uczennicę na potrzeby pokazu. Było to 12 lat temu! Od tej pory technologia informatyczna poszybowała.
Praktyczne wykorzystanie uczenia na odległość
Jako przedstawicielka polskiej szkoły patrzyłam wówczas z niedowierzaniem na cyfrowe możliwości. Gdyby nie program unijny Comenius, to w szkole nie mielibyśmy pojęcia o tablicach interaktywnych. Na szczęście stopniowo i do nas docierały nowinki takie jak dziennik elektroniczny. Początkowo niemal zbojkotowany, po dwóch latach nie znalazł się ani jeden głos za powrotem do dziennika papierowego. Dziennik elektroniczny daje możliwość przesyłania uczniom lekcji. Właśnie z niego chciałam skorzystać, gdy zmartwiona mama chorego chłopca poprosiła mnie o wskazanie kolegi, który mógłby jej synowi pożyczać zeszyt do przepisania lekcji. W pierwszej chwili pomyślałam, że mogę zrobić to sama, korzystając z e-dziennika, ale potem przypomniała mi się Bruksela. Skoro podręczniki do języka angielskiego umożliwiają wyświetlanie każdej lekcji na ekranie, a poprzez inne media można prowadzić lekcje na żywo, to dlaczego nie wykorzystać tej sytuacji. Jak podkreśliła prowadząca w Brukseli szkolną e-lekcję Belgijka, w ich programie chodziło nie tylko, aby uczeń nabywał wiedzę i umiejętności na bieżąco, ale także brał udział w życiu społecznym klasy. W moim przypadku uczniowie widzieli na klasowym ekranie chorego kolegę na a on ich na swoim laptopie.
e-nauka a prowincja
Dzięki mojemu doświadczeniu poprowadziłam lekcje na odległość i uczeń w gipsie siedząc w domu mógł czytać kolejne zadanie, kiedy przyszła jego kolej. Zdołał także napisać test, aby nie miał zaległości. Ten rodzaj pracy uzgodniłam wcześniej z dyrekcją i matką chłopca. Oprócz osobistego doświadczenia, taka praca była możliwa dzięki sprzętowi, światłowodom oraz oprogramowaniu podręcznika.
W praktyce Internet naprawdę otwiera okno na świat, o czym przekonała się inna grupa moich uczniów, którzy wzięli udział w międzynarodowej lekcji on-line prowadzonej przez Wydawnictwo Pearson & BBC Live Classes. Nauczyciel Anglik , mieszkający w Portugalii, zaprezentował lekcję na ekranie, a obserwowali ją uczniowie w kilku krajach. Następnie poszczególne szkoły były wywoływane do odpowiedzi. Dla moich uczniów była to okazja usłyszeć i zobaczyć swoich europejskich kolegów. To była motywacja do nauki nieszczęsnych słówek i gramatyki.
Kiedy odchodziłam ze szkoły, było już więcej tablic interaktywnych. Nie jestem pewna tylko co do oprogramowania podręczników. I umiejętności nauczycieli w zakresie IT. Może za przykładem Szwecji warto wprowadzić obowiązkowe dokształcanie nauczycieli? Pamiętam, że w podsumowaniu wizyty studyjnej w Brukseli napisaliśmy, że uczniowie są bardziej zaawansowani i posiadają wieksze umiejętności IT niż nauczyciele. Po raz pierwszy nie wiedzieliśmy jak zmienić tę sytuację.
Mogę się wypowiedzieć tylko w imieniu własnym na podstawie własnego miejsca pracy i w odniesieniu do własnych uczniów. Sprzęt, sprzęt i jeszcze raz sprzęt, mamy nauczycieli wykształconych, wyszkolonych, którzy mają pojęcie o IT i TIK, ale wciąż rozbijają się o mur w postaci braku odpowiedniego wyposażenia. Brak lub słaby internet, internet w formie hot spota, rutera z prywatnego telefonu, komputery z odzysku, po firmach, bankach, własne laptopy z domu przyniesione. Wsparcie rządowe, ministerialne…szkoda słów. W odniesieniu do zdalnego nauczania, tak jak w przypadku wszystkich reform oświaty, czcze słowa i kłamliwa propaganda na górnych szczeblach. Na dolnych szczeblach walczy nauczyciel tymi środkami, które ma i…. radzi sobie! Lepiej niż myśli pan Piątkowski.
P.S. Recytacja wierszy to doskonały trening umiejętności scenicznych i pamięci,rozwija pewność siebie i, sprawdzone doświadczalnie, ma właściwości terapeutyczne. A pranie ręczne jak najbardziej wskazane, świetnie ćwiczy małą motorykę.✋????
Masz rację, Aga, co do sprzętu. Właśnie słuchałam pana ministra, żeby gminy pomogły… . Nauczycielom jezyka angielskiego nie trzeba wiele. Jeśli była dobra klasa i odpowiedni podręcznik, to takie zdalne lekcje i prace domowe w internecie można było prowadzić już wcześniej. Ale… ale szkołę zaczęło obowiązywać RODO i związane z nim problemy. A rodzice też nie zawsze byli zachwyceni. Dostałam wiadomośc od mamy ucznia, że on za dużo gra na komputerze, dlatego ona nie zgadza się, aby odrabiał zadania na platformie, ktorą dostarczyło wydawnicto. Poza tym ona woli stare metody – nauczyciela z kreda przy tablicy. Ciekawe, co teraz mówi.
A co do deklamacji, to zgadzam się – dzięki muzyce Noskowskiego a wierszom Konopnickiej do dziś potrafię zaśpiewać te piosenki. (Ale nie będę straszyć.)
Dwa dni po opublikowaniu tego postu przeczytałam na Facebooku dramatyczny wpis od matki zaniepokojonej ogromną ilością materiału, które dziecko otrzymało od nauczycielki oraz oceną niedostateczną za nienadesłaną pracę domową. Z drugiej strony, Ministerstwo oświaty rozsyła listy do dyrektorów szkół ze wskazówkami dotyczącymi narzędzi informatycznych dla nauczycieli. Jak znam szkolne życie, będą od razu chcieli sprawozdań, jak świetnie dyrektorzy, a przede wszystkim nauczyciele, sobie radzą . Bowiem każdego z nich ministerstwo wyposażyło w służbowy laptop, z którego może korzystać w domu i zapewniło potrzebne platformy. I każdy nauczyciel jest odpowiednio przeszkolony i sprawdził swe umiejętności w praktyce. A tak naprawdę, to wg RODO nauczyciel nie ma prawa otworzyć w domu nawet Librusa – dziennika elektronicznego. I z tego nauczyciele byli przeszkoleni. Przypuszczam, że jak zwykle Ministerstwo dostanie satysfakcjonujące sprawozdania i będzie mogło publicznie pochwalić się kolejnym sukcesem.
U nas jak zwykle, wszyscy cieszą się z osiągniętego sukcesu tylko nie mówi, jakim kosztem do tego doszło. Nie trawię obecnego ministra od szkolnictwa. Człowiek mało empatyczny, na widok którego dostaję przysłowiowej piany na pysk. Miało być już teoretycznie mniej papierologii ale widzę, że nic się nie zmniejszyło a wręcz przeciwnie. Papier wszystko przyjmie, szkoda tylko, że nie myśli się, iż tworzenie kolejnych sprawozdań to strata czasu. Oglądam w tv jak szkoły radzą sobie ze zdalnym nauczaniem. Są takie, gdzie system informatyczny jest dobrze rozwinięty i tam się dobrze sprawdza. Niestety nie wszędzie tak jest. O jakich służbowych laptopach mówisz? Koleżanki w małych, wiejskich szkołach nie mają w szkole zwykłego ksero, materiały na sprawdziany drukują w domu na własnym sprzęcie, za własne pieniądze. Myślę też, że niektórzy rodzice przesadzają. Pewnie co niektórzy są bardzo mocno wkurzeni, że muszą być w domu cały dzień z dziećmi! Muszą się nimi zająć, może przysiąść do lekcji więc oczywiście narzekają. Tak na co dzień mieli spokój, dziecko w szkole rodzic ewentualnie w pracy a tutaj od rana wszyscy w domu!!! Może jeszcze jakąś książkę trzeba będzie im przeczytać?! Co za tragedia!
Wczoraj rozmawiałam z koleżanką, która zadała swoim dzieciom sporo materiału do zapoznania się z nim. Ponieważ jest to szkoła średnia, więc znalazła w internecie strony, gdzie można obejrzeć spektakle telewizyjne, filmy, które są powiązane tematycznie z programem nauczania. Powiedziała im na co mają zwrócić uwagę. Do tego jakieś prace pisemne, które mają jej przesłać. Zdaje sobie sprawę z tego, że większość prac powstanie na zasadzie “kopiuj-wklej” ale dobre i to bo może coś w głowie zostanie, jak przeczytają inne wypracowania. To, że nauczycielka postawiła ocenę niedostateczną bo dziecko nie przesłało zadanej pracy uważam za stosowne. Jak inaczej zmusić ich do nauki? Rodzice mają to w poważaniu a ją ktoś będzie rozliczał ze zrealizowanego materiału!!!
Powiem kolejny raz- musimy wprowadzić nowoczesny system nauczania. Zdalne nauczanie, dobry internet, sprzęt. Z tego co wiem, to nauczyciele przeszli już mnóstwo szkoleń z tej dziedziny. Jaki jest efekt tych szkoleń, wolę nie mówić.
Dzisiaj poczytałam co nieco i dowiedziałam się, że nauczanie zdalne nie jest prawnie uregulowane.
Dopóki nie zostanie wydane rozporządzenie o nauczaniu zdalnym, nauczyciel nie ma podstaw prawnych wymagać od uczniów wykonywania przesyłanych zadań.
“Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy nauczyciele mogą wymagać od uczniów wykonywania przesyłanych im zadań – powtarzam – zawieszona została działalność dydaktyczna” – tłumaczy Alina Czyżewska z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. Chyba już nie wiem co powiedzieć.
Wydaje mi się, że ludzie decydujący o kształcie naszej edukacji nie do końca uświadamiają sobie rewolucji, jaka się obecnie odbywa. Zamiast wspierać nauczycieli, rzuca im sie kłody pod nogi.
Julek uczy dzieci w domu po pracy( po zamknięciu szkół w miasteczku, w którym pracuje jako lekarz w pogotowiu.)Boimy się o niego i jesteśmy dumni, że nie pozwala na przymusowe „ wakacje „ Korzysta z internetu i programu szkolnego udostępnionego przez szkołę.Przy okazji przepraszam za przydługi wczorajszy monolog
Henio.
Usłyszałam od młodych ludzi, co to za nauka z laptopa? Do bani! Wkurzyła mnie taka postawa. Musiałam ostro zaprotestować i zwrócić uwagę, że jeszcze nie tak dawno w Australii dzieci uczyły się przez radio! Do szkoły miały ogrom kilometrów, nie było internetu a one miały do dyspozycji tylko radio! I uczyły się, zdawali egzaminy i było dobrze. Dzisiaj dla młodych internet to tylko fejsbuk, którym osobiście jestem przerażona, ale to akurat nie miejsce tutaj na krytykę. Koleżanka polonistka, która wspomniała dzieciom, że będzie komunikowała się z nimi internetowo od razu została zakrzyczana! Oni nie mają internetu! Jak to nie macie? Czy ktoś nie ma smartfona z internetem? “Psze pani”, ale z telefonu źle się pisze! No dobrze, ale macie w domu laptopy, komputery. Nie, to nie nasze, to rodziców, siostry, brata itd… ręce jej opadły. Musiała ostro postawić siódmoklasistów do pionu i wytłumaczyć, że mamy XXI wiek. Dzisiejsze szkoły zdecydowanie powinny być przygotowane na takie sytuacje. Rozwój techniki umożliwia prowadzenie operacje na odległość a co dopiero szkolne lekcje?! Zgodzę się, że może jeszcze są “białe plamy” i internet jest o ograniczonej prędkości. Ale na wszystko dzisiaj jest sposób. Niestety wielu nauczycieli broni się przed takim rozwiązaniem rękami i nogami. Moje koleżanki niektóre też. Ja też jestem odporna na komputer, ale gdybym musiała, pewnie bym opanowała co trzeba. Słyszę czasem, że one nie potrzebują na polski tablicy interaktywnej. Jaka szkoda, że nie mają wyobraźni i nie wiedzą, jak ją wykorzystać. To po co były te szkolenia? Unia dała tyle pieniędzy na te szkolenia a oni mówią, że nie potrzebują??? Bo ciągle wolą “zieloną” tablicę i kredę. No szkoda, że nie żądają od dzieci tabliczki i rylca! 🙂 XXI wiek, a my żyjemy jak w średniowieczu! Uuuuuhhhh….chyba się zdenerwowałam. Widziałam w piątek dzieci , jak bawiły się na poręczy koło domu. Rano. Ciekawe czy o tej porze zazwyczaj nie są w szkole? Uważam, że każde dziecko tak, jak wstaje rano do szkoły, powinno wstać, ubrać się i zasiąść przed laptopem i w ten sposób być w szkole a nauczyciel w pracy. To nie są ferie, nie jest to czas wolny!
Bardzo dobry komentarz i raczej smutny