Rodzynki to błękitne morze, winnice i staruszek
Właśnie przegryzłam rodzynki i wróciłam do lektury „Mindfulness ”. Intrygująca książka – lekarka, babcia buddystka w klasztorze pisze o uważności, w tym między innymi o jedzeniu. Można mówić o magii gotowania, jeśli lubisz to robić. Od razu widzisz ten obraz: kuchnia, wiele różnych składników i dzieją się czary. Powstają zapachy, smaki i potrawy, które są wspominane nawet po latach. Jeszcze dziś pamiętam smak babci pierogów, racuchów …dodaj swoje własne . W szkole każda lekcja o jedzeniu, kiedy wprowadzałam słownictwo związane z potrawami, wzbudzała ożywienie. Kubki smakowe uczniów zaczynały pracować. Wiedział też o tym Lewis Carroll opisując napój w buteleczce z etykietką „Wypij mnie”. Miał on smak ciastka z wiśniami, kremu, ananasa, pieczonego indyka, cukierka i bułeczki z masłem. Jego ciasteczko „Zjedz mnie” stało się symboliczne, natomiast wegetarianie mogą wykorzystać opis uczty królewskiej i rozmowy Alicji z Udźcem Baranim jako argumentu swego sposobu odżywiania się.
Uwaga na rodzynki
Ostatnio zwróciłam uwagę na scenkę w amerykańskim filmie. Dziewczyna siedzi w kinie, a jej ręka bezwiednie krąży między ogromnym kubełkiem popcornu a ustami. Harari ma chyba rację, że po raz pierwszy w historii ludzkości więcej ludzi umiera z przejedzenia niż z głodu. Natomiast druga scenka powstała pod wpływem książki o trenowaniu dzikiego słonia. Dr Jan Chozen Bays, autorka „Mindfulness jak wytrenować dzikiego słonia i inne przygody w praktyce uważności”, zwróciła uwagę, jak często jemy bez zastanowienia i zachęciła do wyobrażenia sobie drogi, jaką przeszedł dany owoc / produkt , zanim trafił na nasz stół. Jak dotąd nie można przyrządzić świeżo zebrane spaghetti, ponieważ nie istnieją drzewa makaronowe. Podobno ludzie chcieli kupować takie drzewa, gdy zobaczyli w TV filmik, na którym kobiety zrywały nitki makaronu z drzew. Sama bym kupiła takie drzewo, niestety to był tylko prima aprilis owy żart.
Jaki obraz mogą przywołać rodzynki
A teraz przyznaj się – czy zdarzyło Ci się kontemplować pojedynczą rodzynkę? Nie uprawiam jogi, więc nie wpadłam na ten pomysł. Wrzucam garść rodzynek do sernika lub podgryzam zamiast słodyczy, lecz nigdy nie zdarzyło mi się zastanawiać nad nimi. Tymczasem dr Bays zaczyna malować obraz i ja go rzeczywiście widzę nie tylko w wyobraźni, ale i w pamięci. Przecież wędrowałam w Grecji wśród winnic. Uprawiam ogród i mam pojęcie jakie prace należy wykonać. Zaskoczył mnie natomiast utrwalony w pamięci obraz greckiego dziadka przebierającego rodzynki – zupełnie jak kiedyś my groch czy grykę. Było słoneczne popołudnie, gdy zatrzymaliśmy się koło przydrożnego sklepiku pszczelarza Z tyłu budynku znajdowała się pasieka, a w cieniu drzewa siedział mężczyzna i przebierał rodzynki. Nie myślałam wcześniej, że każdy owoc musi przejść przez czyjeś ręce. Do tej pory rodzynki to była paczuszka brązowych, pomarszczonych owoców. Teraz to będzie błękitne morze, białe domki, zielone winnice i staruszek …
„Jeśli zrobisz sobie chwilę przerwy, żeby kontemplować pojedynczą rodzynkę w misce z płatkami śniadaniowymi i spróbujesz policzyć, ile osób było zaangażowanych w proces wytworzenia i dostarczenia ci tej rodzynki, jeśli się cofniesz i wyobrazisz sobie, jak ludzie sadzą winorośl, z której wyrosła, przycinali ją i odchwaszczali, naliczysz tych osób pewno parędziesiąt. Jeśli cofniesz się jeszcze bardziej, do początków uprawiania winorośli w basenie Morza Śródziemnego (…) Osoba praktykująca uważność dostrzega w [D.R.-F. rodzynce] rzeczy, których inni nie są w stanie zobaczyć.”
Ciekawi mnie, co Ty dostrzegasz w ulubionym jedzeniu? Jakie obrazy ono w Tobie ono wywołuje?
Czytając, jak zastanawiasz się ile osób zaangażowanych jest w uprawę rodzynek, zanim trafią w nasze ręce, przypomniała mi się Emilia Korczyńska z “Nad Niemnem”. Ona była zafascynowana jaką drogę przebywa kakao zanim ona będzie mogła się nim delektować.
Ja staram się nie zastanawiać nad takimi rzeczami, bo kiedyś przez przypadek pomyślałam o kotlecie z piersi kurczaka i wyobraziłam sobie jego wędrówkę od jajka do mojego talerza. Nie był to dobry pomysł. Jakoś źle się z tym poczułam.
O, podoba mi się to podejście. Taka analiza towarzyszy mi głównie przy jedzeniu miodu 🙂 Miód do herbaty, miód do twarożku lub jogurtu. I wtedy przypominam sobię tatę i dziadka, z których pasieki ten miód pochodził. Ale mogę sięgnąć i dalej pamięcią – skąd do naszej rodziny przywędrowały pszczoły.
Teraz będę uważniej jeść i snuć historie skąd trafiły do mnie inne smakołyki 🙂