Kwarantanna – Przyjaciółka i Pan Samochodzik
Kwarantana sprawia, że robimy rzeczy, o które się nie podejrzewałyśmy. Ja upiekłam tort – zupełnie bez powodu. Ot tak, aby przypomnieć sobie dobre czasy. Nie mogę zaprosić przyjaciółki na kawę, ale możemy zdać relacje jak nam mija kwarantanna. A oto list od Izabelas -mojej internetowej przyjaciółki.
Co u mnie?
Siedzę w domu; jestem zaopatrzeniowcem: robię zakupy rodzicom i siostrze, która strasznie się boi wyjść z domu. W przeciwieństwie do mojej mamy, która nie ma dnia, żeby mnie nie prosiła- weź mnie na zakupy. Nie daję się ubłagać. Poza tym, czytam, oglądam i słucham muzyki. Sprzątam też, ale bez szaleństw.
Wiadomości oglądam tylko raz dziennie. Za to kilka razy dziennie zaglądam na portal SZOI, to tam NFZ podaje różne informacje dla lekarzy pielęgniarek. Czekam na jakąkolwiek informację dla pielęgniarek zatrudnionych w szkołach. I powiem Wam po cichu, że jakby co, to jestem już prawie spakowana. Piżama jest, bielizna jest, tylko nie mogę się zdecydować czy spakować ciepłe golfy czy bluzki z krótkim rękawem.
Pan Samochodzik wkracza do akcji
Środa rano (tak mi się wydaje, chociaż nie jestem pewna)
Obudziłam się pełna energii. Stwierdziłam, że muszę zrobić coś szalonego. A co jest szalone w obecnym czasie? No wypad do miasta na zakupy. Gdy spojrzałam w lustro, stwierdziłam, że muszę kupić: krem mocno;) przeciwzmarszczkowy, farbę do włosów na wielkie odrosty, jakieś maseczki, odżywki…czyli same produkty niezbędne do życia 😉 Przez myśl przeszło mi nawet, że poszukam gdzieś fryzjera, może przyjmują w jakiś piwnicach? Umyłam się, umalowałam starannie- kto wie, może kogoś znajomego się spotka? Trza wyglądać. Jeszcze tylko spryskałam się perfumą;) i….Wsiadam do samochodu. Zapalam…a tu moje auto jęczy YYYYYYYYYYYYY, UUUUUUUUUUU, YYYYYYYYYY…..i tak kilkanaście razy.
Nie wyjechałam nawet z garażu. Poryczałam się. Naprawdę. Z dobrego nastroju wpadłam w czarną rozpacz. No bo jak się wydostanę z mojej wsi? Co z zakupami (tymi naprawdę koniecznymi) dla całej rodziny? Skąd tu teraz mechanika? Ile to będzie kosztować. Oczywiście dzwonię do M. trochę mnie pocieszył, że za dwa dni przyjedzie, obejrzy. Teraz mam siedzieć w domu, przecież jeść mam co. Niby prawda, ale miałam zepsuty cały dzień. Wieczorem zadzwoniłam jeszcze do koleżanki, opowiadam a ona na to: “Mądry samochodzik”
Pewno nikogo nie spotkam
Czwartek rano. Z głowy już mi wywietrzył pomysł o maseczkach i fryzjerach. No ale świeży chleb by się przydał i ziemniaki się kończą w koszyczku tylko dwie pomarańcze i kilka jabłek. Jeszcze w piżamie biorę kluczyk i wsiadam do samochodu. Tłumaczę, że jest teraz bardzo potrzebny. Obiecuję, że w końcu go odkurzę, będę częściej na myjnie jeździć i postaram sie już go nie obdzierać o słupy… Zapalam….brum, brum, bruuuuuuuuuum. Jest! Zapalił. Wpadam do domu, ubieram się w byle co, na twarz tylko krem, włosy zawijam jakąś gumką, żadnych perfum. A co tam, i tak pewnie nikogo znajomego nie spotkam. Jadę. W Kauflandzie: pani dyrektor, sekretarka i dwie nauczycielki, koleżanka i znajomy męża…
Czy oni akurat teraz musieli robić zakupy? Stoję przy kasie, za mną (oczywiście w bezpiecznej odległości)… polonistka. I żali mi się: ” Nie umyłam dzisiaj włosów, nie umalowałam się, byle jak ubrałam, myślałam, że nikogo nie spotkam... Dawno się tak nie uśmiałam, wraz ze mną polonistka, kasjerka i klientka z przodu (w bezpiecznej odległości) wszystkie byłyśmy tego dnia niezrobione.
Mam nadzieję, że choć troszkę się uśmiałyście. Trzymajcie się! Nie damy się. I jak się w końcu wszystkie spotkamy w jakieś np. gwarnej kawiarni to będziemy wspominać jak to w czasie pandemii było.
Dbajcie o własną i swoich bliskich odporność. Myślę, że to teraz najważniejsze!
Pewnie dlatego zakup produktów spożywczych w sklepie internetowym graniczy z cudem.
Mamy powód do wyjścia i pokazania się w pełnej krasie. Całe szczęście,że do tej pory nie spotkałam nikogo znajomego. Czas na zmianę.
A może jednak zakładać maseczkę? Mimo wszystko…
Ten tort wygląda bardzo kusząco…można kawałek?
Twój kawałek jest ten drugi. Smacznego!
Różo, kapelusz i maseczka i po problemie – można iść do sklepu.
Chyba rzeczywiście wirus musiał “rzucić mi się na głowę”, żeby grey napisać przez “a”. Języku angielski i ci, którzy czytali mój komentarz – sorry 🙁
Spokojnie, Elżbieto. Korona Ci jeszcze nie grozi. “Gray” – to amerykańska wersja a “grey” – to brytyjska. Proste? Czy przez tą samogłoskę, czy przez tamtą – kolor naszych włosów pozostaje nadal taki sam. Czyli srebrny. 🙂
To właściwie nie kwarantanna, tylko przymusowe unikanie kontaktów. A ja każdego dnia zakładam inną sukienkę, robię makijaż i… siadam do komputera, aby spotkać się ze znajomymi na facebooku. Wariatka, prawda? Ale właśnie to pozwala mi nie zwariować do reszty. Czasami wpadnę do Luwru lub Tate Galery, posłucham koncertu Bacha czy mojego ulubionego Haendla albo obejrzę najnowszą kolekcję sukienek w Gray Wolfie. Wychodzę też na “spacerniak” – zawsze ta sama, bezpieczna, ale krótka trasa. Powoli odkrywam w sobie powołanie “kuchenne”, co niestety ma opłakane dla mnie skutki. Powróciłam do dawno zarzuconych ćwiczeń i czytania po angielsku. Jednak na każdy zły nastrój dobre są moje ulubione książki, czy to w wersji papierowej, czy na czytniku, ale jednak po polsku. Codziennie ta sama rutyna, a ja nie lubię powtarzających się dni, monotonii. Może włosy obetnę, ale teraz nawet do fryzjera nie można się wybrać 🙁 A niech się wreszcie to skończy.
Świetny tekst i przygody 🙂 Zapach tortu czuć nawet u mnie 🙂 dla mnie największa atrakcja jest aktualnie zwiedzenie autem całego miasta, gdy jadę po coś do sklepu 🙂 ale po przeczytaniu tego tekstu już chyba zawsze będę układać włosy i robić makijaż 🙂
Oczywiście dobry makijaż i piękne włosy są niezbędne. Może wirusa nie zwalczą, ale huomor poprawią nam znakomicie.