Teatralny bilet to świetny prezent dla seniorów

„Dwa teatry” to komedia  Jerzego Szaniawskiego. W moim przypadku  przeżyłam niedawno małą komedię z biletami do dwóch teatrów.

Według badań jedna trzecia seniorów w Polsce bywa raz w roku na koncercie lub w kinie. Wystarczy porównać  cenę biletu do przeciętnej emerytury, a wtedy stanie się jasne, dlaczego nie każda emerytka może sobie pozwolić  na kulturalną eskapadę. Jeśli chcesz, zainspirować  babcię, ofiaruj jej bilet do teatru. Może okazać się to przygodą jej życia, którą długo będzie wspominała. Teatralny bilet to świetny prezent, zwłaszcza jak jest ofiarowany przez miłych sercu krewnych i w dodatku na świetną sztukę. Może młodsi krewni pamiętają szekspirowskie zdanie o świecie, który jest teatrem, a ludzie aktorami, „którzy kolejno wchodzą i znikają”. Więc zanim babcia „zniknie”, można ją wysłać do stolicy, aby przypomniała sobie pana Fredrę  lub Aidę.  Dzięki dwóm wspaniałym dziewczynom nasza wyjątkowa uroczystość stała się okazją do takiej wyprawy  o raczej dramatycznym przebiegu, zakończonym jednak szczęśliwie.

Gdzie  jest bilet do teatru?

Do wyjazdu przygotowałam się wyjątkowo starannie. Wszystko było zaplanowane umówione, zarezerwowane – cóż złego mogło się stać? Zaopiekowani przez przyjaciół jechaliśmy do ich mieszkania, gdy uświadomiłam sobie -BILETY! „Huston, mamy problem.” Sprezentowane bilety spoczywały na biurku i kto by o nich pamiętał, szykując się na wielką wyprawę. Wracać  kolejne 4 godziny po bilety czy skłamać, że oczywiście, sztuka była wspaniała? Na szczęście  mogłam zadzwonić do ofiarodawczyni   i po chwili miałam bilet do teatru  w smartfonie.  Gorzej było z  Teatrem 6. piętro, ponieważ druga ofiarodawczyni  znajdowała się poza zasięgiem Internetu. Potrzebna więc była wcześniejsza wyprawa do kasy biletowej, aby pokazać pani , że bilety dostaliśmy, ale na zdjęciu nie załapały się ani miejsca, ani rząd. Jedyne rozwiązanie to dojść po nazwisku kupującego. Niby proste, ale w dobie RODO to prawdziwa komedia omyłek. Wymieniłam kilka nazwisk w różnej konfiguracji aż w końcu „Hasło zostało złamane”.

Roma

Hipnotyzujący spektakl o miłości

AIDA okazała się cudownym przedstawieniem.  Verdi napisał operę Aidę z okazji otwarcia gmachu  opery w Kairze. Ponad sto lat później Elton John  i Tim Rice stworzyli musical. O czym jest opera/musical ? To ponadczasowa historia miłości. Rzecz się dzieje w starożytnym Egipcie. Aida, córka nubijskiego króla, staje się niewolnicą faraonówny zaręczonej z ważnym dowódcą egipskich wojsk, którego tatuś planuje osadzić na tronie faraona. (W tym celu podtruwa nieco panującego władcę i dąży do przyśpieszenia ślubu.) Niestety dzielny wojownik zakochuje się w niewolnicy-królewnie i dochodzi do zdrady nie tylko cielesnej, ale i państwowej. Prawo to prawo, choć serce krwawi, faraonówna musi ukarać śmiercią  narzeczonego i rywalkę, a najłatwiejszy sposób to żywcem zamurować ich w grobie. Kurtyna.   Świetna muzyka, fantastyczne stroje – w niektórych można by wyjść na współczesną ulicę lub zobaczyć na papirusach; super efekty multimedialne, piękne, świeże głosy i energia młodych tancerzy – trzeba więcej?

Idziemy na aktora

Bilety do owianego  legendą Teatru  6. piętro były równie atrakcyjnym prezentem, chociaż jego realizacja nie do końca była pewna. Zamiast biletów mieliśmy karteczkę od pani z kasy potwierdzającą, że  nasza krewna takie bilety kupiła. W retrospekcji zobaczyłam Dover i Polaków czekających na decyzję immigration officer – wpuści, nie wpuści?  Udało się i wkrótce siedzieliśmy w drugim rzędzie.    „Fredro dla dorosłych – mężów i żon” to komedia o małżeńskich zdradach.  Ostatnia scena „Męża i żony”  była niezwykle refleksyjna.  Oglądaliśmy komedię, ale dalsze losy małżeństwa po przejściach nie zapowiadały się wesoło.  Jednak  wiadomo, że nie Fredro tu jest najważniejszy  a aktorzy. Byliśmy zachwyceni grą Michała Żebrowskiego, Jolanty Fraszyńskiej, Joanny Liszowskiej i (nowe dla mnie nazwisko, chociaż twarz znajoma) Konrada Darochy.    Podziwiałam wspaniałego  aktora, który zbliżając się do pięćdziesiątki, potrafił wywijać fikołki, w dodatku chyba po raz pięćsetny. Spełniło się pragnienie  zespołu, aby widzowie byli „zatopieni w tym, co jest na scenie”.